Reklama

W hospicjach ludzie umierają po cichu i w samotności

13/04/2020 15:30

Jedni wypatrują swoich bliskich w oknach, drudzy codziennie dzwonią. To teraz jedyny sposób, aby skontaktować się z osobami, które przebywają w hospicjach. Niestety, wielu z nich jest zbyt słaba, żeby odebrać telefon czy wstać z łóżka. Umierają po ciuchu i w samotności.

Mama pani Małgorzaty ma nowotwór z przerzutami. Do hospicjum trafiła 19 marca.

- Przed wejściem zdążyłam ją tylko przytulić. Mój brat został z tatą w samochodzie, więc oni nawet nie mieli okazji się pożegnać – opowiada Małgorzata Marszał.

Rodzina nie może zobaczyć się z kobietą, ponieważ hospicjum jest zamknięte dla odwiedzających z powodu epidemii koronawirusa.

- Codziennie biję się z myślami. Co mamy zrobić? Chcielibyśmy mieć ją w domu, żebyśmy mogli z nią rozmawiać, pomagać jej, żeby nie musiała słyszeć codziennie jęków umierających ludzi. Ale co się stanie, jak jej stan się pogorszy? Kto nam wtedy pomoże? – pyta pani Małgorzata.

Pani Małgorzata i jej rodzina codziennie dzwonią do matki, często nawet kilka razy dziennie. Coraz kobiecie brakuje siły na odebranie telefonu, a w pobliżu nie ma osoby, która mogłaby pomóc.

W tym samym hospicjum jest mąż pani Agaty. Mężczyzna choruje na stwardnienie rozsiane, chorobę, na którą nie ma leku.

- Byliśmy ze sobą 30 lat. Najpierw był przykuty do wózka, potem do łóżka, to są niestety końcowe stadia choroby – mówi.

Małżeństwo nie może nawet porozmawiać przez telefon czy zobaczyć się na chwilę przez okno – mężczyzna jest tak chory, że ma problemy z mówieniem i praktycznie nie wstaje już z łóżka.

- W tyle głowy mam świadomość, że możemy się już nigdy nie zobaczyć. To jest najbardziej obciążające. Czekamy aż skończy się ten horror – mówi pani Agata.

Pani Ewa również nie ma szansy pożegnać się ze swoim ojcem. Mężczyzna przez ostatnie trzy tygodnie był w śpiączce farmakologicznej. Ma chore płuca, więc kontakt z koronawirusem mógłby okazać się dla niego śmiertelny.

- Rozgrywa się dramat i to dramat dla obydwu stron. Jedna strona być może niedługo zgaśnie, a druga bardzo chciałaby być blisko, ale nie ma takiej możliwości – mówi kobieta.

W hospicjach mogą przebywać tylko pacjenci oraz personel: lekarze i opiekunowie.

- Stopniowo zaczęliśmy wprowadzać różnego rodzaju ograniczenia. Staramy się, jak najlepiej zaopiekować naszymi pacjentami, ale czegoś brakuje. Zrobiło się po prostu pusto – mówi Anna Janowicz z Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza w Gdańsku. I dodaje: Mówimy jednak o sytuacji skrajnej i bardzo szczególnej, więc mamy świadomość, że musimy wprowadzać zakazy i ograniczenia.

Czy rodziny będą miały jeszcze możliwość pożegnania się z bliskimi zanim odejdą?

- Myślę, że dla każdego z nas czymś niewyobrażalnym jest to, że nie będzie nas przy naszym bliskim, kiedy on odchodzi. Będziemy się starali umożliwić taki kontakt – zapewnia Anna Janowicz.

- Paradoks polega na tym, że zamykamy hospicja, żeby chronić tych najbardziej narażonych i jednocześnie pozbawiamy ich tego, czego teraz potrzebują najmocniej, czyli bliskości – mówi Bartosz Zięba, partner pani Małgorzaty.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo 24wroclaw.pl




Reklama
Wróć do