To mogła być tragedia na miarę najczarniejszych nagłówków. 56-letni kierowca ciężarówki, wracający z zagranicznej trasy, prowadził wielotonowy zestaw mając ponad 1,7 promila alkoholu w organizmie. W takim stanie każdy kilometr przejechanej drogi mógł przynieść śmierć niewinnych osób.
Do zatrzymania doszło na MOP-ie przy autostradzie A4. Pijany kierowca, zjeżdżając na parking, podczas wysiadania uderzył drzwiami w stojący obok samochód. Dla innego kierowcy był to jasny sygnał, że coś jest bardzo nie tak. Zareagował natychmiast i to właśnie jego czujność zapobiegła potencjalnemu dramatowi na drodze.
Wezwani policjanci szybko potwierdzili najgorszy scenariusz – mężczyzna był wyraźnie nietrzeźwy, chwiał się na nogach, a w kabinie ciężarówki funkcjonariusze znaleźli puste butelki po alkoholu. Jak ustalono, 56-latek wracał z towarem z zagranicy, prowadząc wielotonową ciężarówkę w stanie, w którym nie powinien nawet stać na nogach, a co dopiero kierować pojazdem.
Eksperci nie mają wątpliwości: osoba z takim stężeniem alkoholu traci kontrolę nad pojazdem, ma drastycznie spowolniony czas reakcji, zaburzoną percepcję i podejmuje decyzje całkowicie nieprzewidywalne. W przypadku ciężarówki ważącej kilkadziesiąt ton to gotowy przepis na katastrofę.
Kierowcy odebrano uprawnienia. Teraz za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości odpowie przed sądem. Grozi mu kara do 3 lat więzienia, ale w opinii wielu kierowców i ekspertów to wciąż zdecydowanie za mało jak na skalę zagrożenia, które stworzył.
Jedno jest pewne – gdyby nie zdecydowana reakcja świadka, dziś moglibyśmy mówić o wieloosobowej tragedii na A4. To kolejny dowód na to, że jedno zgłoszenie może uratować życie.
Pijany kierowca ciężarówki zatrzymany na zjeździe z A4. Miał 1,7 promila i wracał z z Holandii
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie