
3 mln złotych kosztowała miasto, czyli jego mieszkańców sylwestrowa impreza na wrocławskim rynku. Czy było warto?
W tych wydatkach największe koszty stanowiły premie dla gwiazd.
Wydatki wielkie, a zyski?
Jak te ogromne wydatki przekładają się na „reklamowe zyski” miast?
Wrocław chwali się, że tzw. ekwiwalent reklamowy imprezy to 15 mln zł. Oznacza to, że gdyby miasto chciało wykupić ten sam czas antenowy na zasadach typowo komercyjnych, musiałoby wydać na ten cel 15 mln zł.
Można więc powiedzieć, czysty zysk? - Nie do końca – mówi Anna Watza, partner zarządzający w agencji Planet PR. – Z tym ekwiwalentem reklamowym to trochę jest tak, że jeśli nie wiemy jak zdefiniować nasze zyski z imprezy, to powołujemy się na ekwiwalent. Jak powiemy, że wydaliśmy co prawda 3 mln, ale zyskaliśmy reklamy za 15 mln to zamkniemy usta naszym oponentom.
Jak jednak mówi Watza wyliczanie wcale nie jest takie oczywiste. - Szczególnie w przypadku Sylwestra. Bo przecież jakbyśmy zrobili sondę i spytali Polaków, jakie miasto organizowało Sylwestra z gwiazdami to odpowiedzi padłyby różne, bo większe czy mniejsze imprezy organizują niemal wszystkie większe miasta – tłumaczy.
Jak mówi, nie da się także wprost przeliczyć czasu antenowego, bo to jednak nie jest reklama wprost: - Owszem widzimy nazwę Wrocławia czy Krakowa, jest ten rynek w telewizji, ale to nie jest reklama, która mówi o atutach miasta, nie mówi się wprost przyjedź do nas, mamy to i to do zaoferowania.
Zdaniem eksperta wiarogodne byłoby przeliczenie, ilu ludzi przyjechało do danego miasta z powodu takiej imprezy, a ilu oglądając podjęło decyzję – „muszę tam pojechać”:
- Ale takich badań nie mamy – podkreśla. – Co nie znaczy, że miasta nie powinny takich imprez organizować. 3 mln to duże pieniądze, powiedziałby bardzo duże, ale Sylwester to wyjątkowy termin i trudno powiedzieć, czy warto je wydać.
Robert Stępowski, ekspert marketingu terytorialnego i redaktor naczelny portalu Marketing Miejsc zauważa jednak, że „zysków reklamowych” z sylwestrowych imprez nie ogranicza się do samej transmisji 31 grudnia.
Trzeba pamiętać, że telewizje będą co najmniej przez kilka tygodni pokazywać materiały z koncertów w różnych swoich kanałach, poza tym koncerty są promowane na antenach dużo wcześniej.
- Tych minut na antenach zbiera się więc sporo – dodaje podkreślając, że Sylwester jest wyjątkowy, bo na żadne inne jednorazowe imprezy samorządy nie wydają nawet zbliżonych kwot.
– Owszem, kampania reklamowa Dolnego Śląska, pt. „Nie do opowiedzenia, do zobaczenia” kosztowała kilkanaście milionów, ale to była właśnie cała wielka kampania, a nie jedna impreza.
Sylwester dla mieszkańców
Eksperci zgadzają się, że sylwestry są robione jednak przede wszystkim dla mieszkańców. - Niby sporo jest głosów - "po co wydawać takie pieniądze", ale jak w Krakowie zaczęło się mówić, że imprezy może nie być, to podniosła się fala krytyki, powtarzały się opinie: „to już jest tak źle, że nawet na Sylwestra nas nie stać, nawet to nam zabieracie” - mówi Watza.
- Te imprezy – nawet te telewizyjne, które mają jakiś tam walor promocyjny - są jednak głównie dla mieszkańców, dla zbudowania takiej dumy z tego, w jakim miejscu mieszkamy – zgadza się Stępowski i dodaje: - Jak gdzieś nie ma takiej imprezy to mieszkańcy co roku mówią „u nas w mieście nic się nie dzieje” i taka opinia się utrwala.
Jak podkreśla Stępowski, Sylwester i dni miasta to swego rodzaju myto płacone mieszkańcom przez władze dwa razy do roku. - Ludzie chcą jednak poczuć, że te władze coś im dają, a nie tylko czekają aż zapłacimy podatki – mówi.
Zdaniem Stępowskiego, nawet jak będziemy mieć w mieście wspaniałe inwestycje, ale nie będzie takich imprez jak Sylwester, to mieszkańcy nie powiedzą, że mają fajne miasto.
- Wiadomo, że infrastruktura jest bardzo ważna, a za takie 3 mln to można coś konkretnego zrobić, ale potrzeba jednak także działań „miękkich”, byle to się odbywało w granicach zdrowego rozsądku. Tu trzeba takiego umiaru i równowagi - ocenia.
Przy okazji wydatków na Sylwestra Stępowski zauważa, że wbrew powszechnemu odczuciu, nie widać trendu do oszczędzania przez gminy na działaniach marketingowych: - Nie widać jakiegoś kryzysu i oszczędności ze strony samorządów, budżety na marketing nie zostały poobcinane, co więcej spodziewam się, że jak na dobre ruszą nowe fundusze unijne, to te wydatki będą rosły, samorządy znajdą ścieżki, jak te pieniądze na promocję zdobyć i będą je wydawać - mówi.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie