
Dziś w samo południe na wrocławskim Rynku odbył się protest lokalnych gastronomów. Kolejny lockdown dla wielu z nich oznacza wyrok śmierci. Przedsiębiorcy domagają się natychmiastowej pomocy od państwa.
Wprowadzenie nowych obostrzeń to wyrok śmierci dla branży gastronomicznej. W ramach sprzeciwu wrocławscy przedsiębiorcy zapalili symboliczne znicze które postawione zostały na krzesłach. Głównym celem demonstracji było zwrócenie uwagi na problemy z którymi po raz kolejny przychodzi się zmierzyć właścicielom restauracji.
Od marca tego roku nie jesteśmy w stanie prowadzić naszych działalności w sposób ciągły oraz generować przychody umożliwiające przetrwanie.Uderza się zawsze w Polsce w najsłabszego, nie w sklepy zachodnich sieci ani kościoły. Obostrzenia można nazwać" wykluczeniem" naszej branży z obrotu gospodarczego. Dla czego tylko naszej?! - zastanawia się Zbigniew Dobek, prezes Stowarzyszenia Nasz Rynek
Restauratorzy zgodnie podkreślają że nie są antykowidowcami i nie popierają akcji protestacyjnych utrudniających życie mieszkańcom miasta. Chcą tylko przedstawić swoje postulaty dotyczące uruchomienia natychmiastowego wsparcia w kwestiach związanych z utrzymaniem firm w trakcie postoju.
Sezon letni nie pozwolił na wygenerowanie potrzebnych oszczędności do przetrwania jesiennego Lockdown-u.Wszelkie pomoce związane z obostrzeniami wiosennymi zostały spożytkowane na działalność w okresie letnim.Branża Gastronomiczna i turystyczna nie jest w stanie bez pomocy kompleksowej Państwa przetrwać zimy - podkreśla Dobek
Protest odbył się z zachowaniem obowiązujących obostrzeń.
Martwe krzesła - desperacki czyn wrocławskich restauratorów
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jestem Ciekaw ile z właścicieli restauracji było za maseczkami ???? to teraz mają czego chcieli.