Reklama

Genialne zdalne. Rodzice o nauczaniu w czasie pandemii

Redaktorzy
06/03/2021 10:00

Ciągła walka o wpisanie obecności, problemy z dostępem do potrzebnych materiałów, trollowanie i wyciszanie nauczycieli wyrzucanie kolegów z zajęć a na końcu walka o miejsce w szkole w momencie przeprowadzki. Tak w wielkim skrócie można opisać dzisiejszy system nauczania. Zadowolenie z pracy w domu dobiegło końca.

O tym, jak bardzo uciążliwe jest zdalne nauczanie wie, każdy kto chociaż raz uczestniczył w zajęciach online. Obecnego systemu nauczania mają dość nie tylko dzieci i rodzice, ale także nauczyciele. Nie każdy wie, z jakimi problemami borykają się, chociażby uczniowie ósmych klas, którzy za chwilę podejdą do pierwszego w życiu egzaminu. Nie każdy też wie, z czym tak naprawdę przychodzi zmierzyć się nauczycielom, którzy to po wcześniejszej zmowie uczniów niejednokrotnie zostają usuwani z zajęć. Natomiast każdy z nas jest niemalże pewny tego, że wiedza, jaką wynoszą nasze dzieci ze zdalnego systemu nauczania, jest co najmniej znikoma. 

Trollowanie. Program Watykańczyk. Exe- czyli my Pani pomożemy. 

Z pozoru spokojna lekcja, tuż po sprawdzeniu obecności przeradza się w totalny żart. Nagle podczas prezentacji przerabianego materiału coś zaczyna szumieć. Kompletnie nie słychać tego, co ma do przekazania nauczycielka prowadząca zajęcia. Uczniowie udają zdziwienie i starają się pomóc....

My Pani nie słyszymy, Pani ma chyba słaby zasięg, proszę Pani. Pani podniesie telefon wyżej. Pracuje Pani na laptopie? To proszę podnieść wyżej laptop. Nie no żartujemy. My Pani pomożemy, Pani przyciśnie te dwa przyciski i już będzie dobrze... - tak wyglądała jedna z rozmów podczas zajęć zdalnych w jednej z podwrocławskich szkół.

Zapadła cisza i nauczycielka poprzez kombinację odpowiednich przycisków usunęła się z lekcji na 20 minut. Po wielu nieudanych próbach dodania się do trwających zajęć nauczycielka wraca do gry. To, co działo się podczas nieobecności nauczyciela, nie bardzo nadaje się do opisania. Ogólnie mówiąc - uczniowie mieli dobrą zabawę. Jednak najgorsze jest to, że stracili cenny czas, w którym powinni przyswajać wiedzę. Szum ustał, Pani wróciła do prowadzenia zajęć. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo. Po chwili znów coś poszło nie tak. Pomoc kolejny raz oferują uczniowie:

My Pani pomożemy. To coś z głośnikiem to nie wina zasięgu. Kolega wyśle Pani taki program do naprawiania głośników. Watykańczyk.exe. Pani to zainstaluje i wszystkim nam będzie się żyło lepiej.

Opisany wyżej program Watykańczyk. exe to nic innego jak wirus, który blokuje nam całkowicie dostęp do komputera. Po włączeniu na ekranie pokazują się memy z wizerunkiem Jana Pawła i treści erotyczne. Usunięcie złośliwego oprogramowania może być problematyczne dla niewprawionego użytkownika komputera. Na stronie opisującej program znajdziemy dokładne wskazówki co należy zrobić, aby się tego pozbyć. Jednak w pierwszych komentarzach pojawiają się zapytania czy można przesłać to nauczycielowi...

Synu przeprowadzamy się. Nie martw się zostajesz w starej szkole. 

Zdalne nauczanie ma też swoje plusy. Teoretycznie, ponieważ w praktyce wygląda to trochę inaczej. W życiu bywa różnie, czasami jesteśmy zmuszeni do zmiany miejsca zamieszkania. I tu w przypadku zdalnego nauczania sprawa zdaje się prosta. Podobnie jak przy pracy zdalnej miejsce naszego pobytu nie powinno być aż tak bardzo istotne. Dotarliśmy do placówek, w których dyrekcja nie robi większego problemu i pozwala spokojnie dokończyć nauczanie pomimo zmiany miejsca zamieszkanie. Niestety są i takie szkoły, które wręcz utrudniają i zniechęcają uczniów do uczestnictwa w zajęciach. Poniżej przedstawimy sytuacje, która dotknęła mamę ośmioklasisty, który nagle po zmianie miejsca zamieszkania z lubianego aktywnego ucznia stał się tym, którego trzeba koniecznie wykreślić z listy.

Jedna z naszych czytelniczek zmieniała miejsce zamieszkania. Ponieważ jej syn jest uczniem ósmej klasy i niebawem przystąpi do egzaminu podsumowującego szkołę podstawową, nie chciała zmieniać dziecku szkoły. W obawie o konsekwencję wynikające ze zmiany otoczenia tuż przed pierwszym w życiu ważnym egzaminem była gotowa dowozić dziecko z miejscowości oddalonej kilkanaście kilometrów od szkoły.

Początkowo wszystko zdawało się iść w dobrą stronę. Pierwsze problemy pojawiły się w momencie ,w którym nauczyciele podczas lekcji online zaczęli notorycznie pytać młodego chłopaka o to, kiedy mama ma zamiar wypisać go ze szkoły. Mało komfortowa sytuacja raczej nie pomagała w uczestnictwie w zajęciach. Ciągłe próby wstawiania nieuzasadnionych nieobecności zakończyły się dopiero po interwencji matki, która również pracuje zdalnie i ma kontrole nad tym, czy dziecko uczestniczy w zajęciach czy nie. Temat został więc teoretycznie zamknięty. Prawdziwe problemy pojawiły się w momencie próbnych testów, kiedy to Dyrektor podczas egzaminu poinformował chłopaka, że po skończonym teście musi z nim koniecznie porozmawiać. Nie trzeba raczej tłumaczyć tego, że uczeń do końca próbnego egzaminu, nie był w stanie skupić się na tym co robi, myśląc jedynie o tym czego chce od niego szef placówki. Wszystko wyjaśniło się w chwile po zakończeniu testu. Dyrektor zadał kluczowe dla niego w tym dniu pytanie: Kiedy mama Cię wypisze?!

Jestem ale mnie nie ma. 

Chyba największą zmorą nauczania zdalnego, zarówno dla uczniów jak i nauczycieli, jest lista obecności. Różnorodność wydajności łączy internetowych oraz spore obciążenie serwerów głównej platformy telekonferencyjnej wykorzystywanej w szkołach i zakładach pracy sprawia, że komunikacja w czasie rzeczywistym pozostawia wiele do życzenia. W efekcie, krótka odpowiedź "Jestem" nie zawsze dociera do uszu pytającego o obecność nauczyciela. Często tylko to wystarczy, aby uczeń otrzymał nieobecność na zajęciach. Dorzućmy do tego realne problemy z Internetem lub głupie żarty kolegów z klasy przyczyniające się do wyrzucenia ucznia z prowadzonej lekcji i mamy gotowy problem z frekwencją. Nie wystarcza już także potwierdzenie obecności w formie pisemnej przy użyciu chatu lub emaila. Oczywiście w dużej mierze to sami uczniowie są sobie winni, bowiem nierzadko po "odklepaniu" listy obecności zaczynają zajmować się czymś zupełnie innym i nie uczestniczą w zajęciach, co skrzętnie wyłapują nauczyciele. Zapewne wystarczyłoby wprowadzić powszechny obowiązek pracy z włączoną kamerą, ale niestety nie każdy uczeń może pozwolić sobie na odpowiedni sprzęt, a przy tak licznych klasach infrastruktura teleinformatyczna nie poradziłaby sobie z obciążeniem.

Uczniowie klas  I–III wracają do szkół

Nadszedł długo wyczekiwany czas powrotu do tradycyjnej formy nauczania przez dzieci z najmłodszych klas. Nie jest tajemnicą, że nie jeden rodzic marzył o tym, co najmniej od połowy wprowadzenia zdalnego nauczania. Zadowolone, stęsknione za rówieśnikami maluchy ku uciesze rodziców pomaszerowały dzielnie do klas. Wszystko pięknie, wszystko nadal działa, rząd obiecuje, że przez pewien czas nic się nie zmieni. Zmieniło się jednak więcej, niż może się zdawać na pierwszy rzut oka. Nagle okazuje się, że nasze dzieci mimo, iż wcześniej radziły sobie całkiem dobrze, maja ogromne zaległości w nauce. Nie nadążają za materiałem, a czas spędzony przed ekranem można śmiało uznać za stracony.

Przytoczone wyżej sytuacje, nie są wymysłem naszej wyobraźni. Materiał powstał na podstawie wielu rozmów z rodzicami dzieci w różnym wieku i z różnych szkół. Z uwagi na obawę przed szykanowaniem, rodzice wolą pozostać anonimowi. W rozmowie z nami uczestniczyły również dzieci, które wspólnie z nauczycielami niemalże jednogłośnie zaznaczyły, że nie mogą się już doczekać powrotu do normalności.

Genialne zdalne. Rodzice o nauczaniu w czasie pandemii

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo 24wroclaw.pl




Reklama
Wróć do