Reklama

Zero waste nie oznacza budowania z gliny czy głazów

25/02/2020 21:45

Wydłużanie cyklu życia budynków w imię filozofii zero waste nie oznacza budowania z gliny lub głazów. Nie wszystkie materiały muszą też mieć certyfikat „od kołyski do kołyski”. Certyfikacja ma pomagać, a nie terroryzować. Wystarczą dobre praktyki i kampania społeczna, która pokaże, że miarą długowieczności architektury jest jej zdolność do mądrej rearanżacji. Choć najlepiej tak projektować budynki, aby nigdy nie potrzebowały konwersji, ale jeśli już tak się stanie – były na nią gotowe.

Każda budowa jest poważną ingerencją w środowisko, a architekci powinni ją minimalizować. - Naszym obowiązkiem jest zapewnienie, by budynek służył i stał jak najdłużej. Jeśli jednak z takich czy innych powodów nadejdzie jego kres, powinien być tak pomyślany, by po śmierci technicznej nie stał się kłopotliwym odpadem, a źródłem surowców wtórnych – mówią architekci Agnieszka Kalinowska-Sołtys i Szymon Wojciechowski z pracowni APA Wojciechowski Architekci.

Jednym ze sposobów na przedłużenie życia budynkom jest ich elastyczność i trwałość.

– Chodzi o takie projektowanie, które w przyszłości pozwoli na możliwie łatwą zmianę funkcji budynku, bez konieczności jego wyburzania – tłumaczy Szymon Wojciechowski.

Architekt dodaje, że budynek ma większe szanse na dłuższy cykl życia, jeśli ma dobre podstawy komercyjne. Istnieją żelazne zasady projektowania, które pozwalają na szybki wynajem budynku komercyjnego i sprawiają, że ludzie lubią w nim przebywać.

– Niestety czasami architekci naginają te zasady w imię idei. Inwestorzy z kolei idą na skróty dla oszczędności. Tymczasem jest to krótkotrwała taktyka. Tylko dobrze działający komercyjnie budynek żyje pełnią życia. Ludzie, którzy w nim pracują, robią zakupy lub spędzają wolny czas wymuszą niejako jego długowieczność, czyli ewentualną adaptację do nowej funkcji, gdy się zestarzeje – uważa Szymon Wojciechowski.

Architekt podkreśla, że „najgorszy” wiek dla budynków to 15–40 lat - nie są już na czasie, a jednocześnie daleko im do etapu vintage. – Dlatego nasza filozofia polega na tym, aby nie projektować pod dyktando mody i trendów, lecz ponadczasowo. Jesteśmy dumni na przykład z biurowca Saski Crescent w centrum Warszawy. Ma 20 lat, ale nie stracił na nowoczesności. Jego architektura nie krzyczy designerskim rozmachem, jest klasyczna i nadal się podoba. To też jest sposób na przedłużenie życia budynkowi – uważa Szymon Wojciechowski.

Elastyczny atut

Niezwykle ważne jest przygotowanie budynku do zmian. Na przykład APA Wojciechowski projektuje hotel w Porcie Praskim. Obiekt ma być zgodny z wymaganiami BREEAM. Jednym z elementów certyfikacji jest analiza przewidująca drugie życie obiektu w sytuacji, gdy np. za 15–20 lat zmieni się koniunktura na rynku i hotel w tym miejscu przestanie mieć rację bytu.

– Staraliśmy się podpowiedzieć inwestorowi, jak w łatwy sposób będzie można w przyszłości zmienić funkcję budynku na inną, nie ingerując zbytnio w jego konstrukcję. Uznaliśmy, że najłatwiej uruchomić klasyczny akademik lub coliving. Było to opracowanie, o które poprosił przewidujący inwestor, słusznie zakładając, że taka elastyczność projektu jest jego atutem, również przy ewentualnej sprzedaży – tłumaczy Agnieszka Kalinowska-Sołtys.

Pracownia ma dwie podobne analizy na swoim koncie.

– To jeszcze niewiele. Procedura certyfikacji BREEAM przewiduje takie dobrowolne opracowania dopiero od 2016 roku, ale pracujemy nad następnymi. Dzięki temu można otworzyć oczy inwestorom na to, że nie należy się skupiać wyłącznie na dzisiejszych potrzebach, lecz szukać łatwo adaptowalnych rozwiązań. Dlatego warto czasem zmienić układ instalacji czy konstrukcji. Oczywiście najlepiej tak projektować budynki, aby nigdy nie potrzebowały konwersji, ale jeśli już wydarzy coś nieprzewidywalnego, powinny być na nią gotowe – zaznacza Szymon Wojciechowski.

Dlatego dla elastyczności bardzo cennym rozwiązaniem jest mixed-use, zarówno w kontekście pojedynczych projektów, jak i w ujęciu urbanistycznym. Przekonuje się o tym warszawski Mordor, monolityczny obszar biurowy, który od kilku lat stara się ożywić swoją zabudowę m.in. o mieszkania i hotele.

– Nie jest to proces łatwy. Zapotrzebowanie na powierzchnie biurowe w Warszawie wcale nie maleje, ale Służewiec wciąż ma prawie 20 proc. pustostanów. W kilkunastoletnich biurowcach brakuje najemców nawet od kilku lat. Mamy zatem problem w miarę nowych budynków, które nie spełniają obecnych standardów biurowych i bardzo trudno je przystosować do innych funkcji – zauważa Agnieszka Kalinowska-Sołtys.

Dużą przeszkodą przy adaptacji jest brak elastyczności planowania przestrzennego.

– Są działki, na których plan zezwala na maksymalnie 60 proc. mieszkań. Biur nikt nie chce, ale plan je przewiduje. Tymczasem mieszkaniówka jest tam bardziej potrzebna – wyjaśnia Szymon Wojciechowski.

Uwaga, klimat się zmienia

Wyzwaniem zrównoważonego budownictwa jest nie tylko adaptacja budynków do innych funkcji ze względu na zmianę koniunktury na rynku, ale także dostosowanie do zmian klimatycznych. Symulacje komputerowe NASA, dotyczące wzrostu poziomu wód oceanicznych w wyniku zmian klimatycznych i topnienia lodowców, wskazują, że za około 30-50 lat Kaszuby będą mogły stać się wyspą, Hel zniknie, a Gdańsk i Sopot znajdą się częściowo pod wodą.

- Budowane w tej chwili obiekty na tych terenach są niedostosowane do tych prognoz. Oczywiście nie muszą się sprawdzić i trzeba je na bieżąco aktualizować, bo to, co dzieje się obecnie z klimatem, zaskakuje nawet samych naukowców. Tym bardziej powinniśmy myśleć o różnych potencjalnych scenariuszach przy projektowaniu nowych obiektów, aby ich cykl życia był najdłuższy – uważa Agnieszka Kalinowska-Sołtys.

Zmiany klimatu oznaczają też klęski żywiołowe, przez które ludzie z dnia na dzień tracą domy. Wówczas na ratunek przychodzi architektura tymczasowa, która będzie nowym trendem w projektowaniu już w najbliższym czasie.

- Na świecie są już pomysły na tymczasowe osiedla zbudowane z odpadów lub materiałów wtórnych. Przykładem mogą być kontenery morskie, które po służbie w transporcie zostają na lądzie, bo pustych nie opłaca się transportować – dodaje Agnieszka Kalinowska-Sołtys.

 

źródło

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo 24wroclaw.pl




Reklama
Wróć do