Reklama

Zamordował matkę, jej ciało zakopał na działce

30/01/2021 09:26

Bliscy Łukasza B. bezskutecznie wnioskowali o jego przymusowe leczenie. Mężczyzna miał widzieć we własnej matce demona, którego musi unicestwić. W końcu doszło do tragedii. Pani Elżbieta została uduszona, a jej zwłoki zakopane w kompostowniku na działce.

Łukasz B.

Łukasz B. ukończył studia dziennikarskie we Wrocławiu. Następnie wyjechał na kilka lat za granicę do pracy. Po powrocie dorabiał u znajomych i na budowach. Interesował się muzyką, lubił grać na perkusji.

- Brat bardzo dużo pisał. Spisywał swoje sny, myśli. Pisał, że on jest Bogiem, a matka jest jego diabłem. Mówił nawet do mnie, że jak pada deszcz, to wina mamy. Że to kwestia jej ciemnych mocy. Mama bała się z nim mieszkać. Bała się też tego, że on targnie się na swoje życie. Praktycznie nie spała – mówi córka ofiary.

Po zatrzymaniu i przedstawieniu zarzutów, Łukasz B. nie przyznał się do morderstwa. Już z aresztu napisał do siostry list. - W liście pisze, że on tego nie zrobił. Nie wie, jak do tego doszło i ma wrażenie, jakby ktoś mu puszczał horror. On w życiu by nikogo nie skrzywdził – przywołuje kobieta. I zaznacza: - Nie uważam brata za mordercę, uważam go za ofiarę, chorego człowieka, którego nie należy karcić tylko mu pomóc.

Według siostry podejrzanego, tragedia, do której doszło jest skutkiem choroby psychicznej brata. Mężczyzna w 2016 roku, po swoim kilkuletnim pobycie w Wielkiej Brytanii, trafił na ponad miesiąc do ośrodka odwykowego. Już wtedy siostra obserwowała u niego silne objawy psychozy. Po opuszczeniu kliniki nie chciał się jednak dalej leczyć, a jego stan bardzo pogorszył się w zeszłym roku.

- Kiedy ta jego psychoza nasilała się, na ścianach w mieszkaniu pojawiała mu się cyfra 44, oznaczająca nadejście mesjasza. On otwarcie mówił, że jest Bogiem, wybrańcem. Obserwowałyśmy z mamą jego dziwne zachowania. Wybuchy histerycznego śmiechu, rozmowy z wyimaginowanym rozmówcą albo nawet kłótnie – opowiada pani Katarzyna.

Jego stan pogorszył się

W lutym 2020 roku Łukasz B. wyprowadził się do altanki na działce, którą sam zbudował. - Kiedyś w aptece bardzo się awanturował. Krzyczał, że chce kupić trutkę, bo chce ze sobą skończyć. Znalazłam go na działce. Najpierw miło mnie przywitał, a po chwili, jakby diabeł w niego wszedł - zaczął wulgaryzmami mnie stamtąd wyganiać. Piana toczyła mu się z ust – opowiada pani Katarzyna.

Zarówno siostra Łukasza B., jak i jego matka były bardzo zaniepokojone stanem jego zdrowia. Mimo wielokrotnych próśb, mężczyzna nie chciał się leczyć, nie chciał też przyjmować leków. Kobiety, bojąc się o jego życie, wystąpiły do sądu o jego przymusowe leczenie.

- Nasz wniosek został odrzucony. Argumentowano to tym, że nie dołączyłyśmy aktualnego zaświadczenia od psychiatry. Uzyskanie takiego dokumentu było niemożliwe, bo brat dobrowolnie by do lekarza nie poszedł – mówi siostra podejrzanego.

- Każda sprawa sądowa wymaga postępowania w danym trybie, który musi być zachowany – komentuje Marzena Rusin-Gielniewska z Sądu Rejonowego w Świdnicy.

Kobiety przerażone myślami samobójczymi mężczyzny, nie poddały się i odwołały od decyzji sądu. Jednak kolejna rozprawa została wyznaczona na dzień, który przypadał już po morderstwie.

- Ta śmierć to dla mnie ogromna tragedia, ale mam nadzieję, że ona nie pójdzie na marne i w końcu brat dostanie potrzebną mu pomoc. Tak bardzo chciałabym go teraz przytulić – kończy pani Katarzyna.

Mężczyzna został aresztowany. Biegli sądowi zbadają stan psychiczny Łukasza B. Ocenią, czy może odpowiadać karnie za zabójstwo matki.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo 24wroclaw.pl




Reklama
Wróć do