
IV LIGA DOLNOŚLĄSKA Największym zaskoczeniem pierwszej kolejki rundy rewanżowej w IV Lidze dolnośląskiej było rozstrzygnięcie pojedynku Mirska z Kobierzycami. Być może nie było to wydarzenie ważne dla układu sił w tabeli, chociaż w kwestii walki o utrzymanie Włókniarz akurat ma sporo do powiedzenia, ale 3:0 dla przedostatniej ekipy w IV Lidze na pewno jest ciekawostką. Już w 3. minucie prowadzenie gospodarzom dał Szymon Kozołubski, a niespełna kwadrans później goście musieli grać w dziesięciu, ponieważ czerwoną kartkę zobaczył Radosław Flejterski. Przy minimalnym prowadzeniu Mirska piłkarze udali się do szatni, a chwilę po opuszczeniu pomieszczenia i powrocie na boisko, swojego bramkarza pokonał Patryk Bartków, co oznaczało podwyższenie prowadzenia na 2:0. Jakub Dudziak i Adrian Żak po stronie Kobierzyc oraz Adrian Badura z Włókniarza – te trzy nazwiska zostały jeszcze przez arbitra oznaczone czerwonym kolorem, czyli ogólnie goście kończyli mecz w ośmiu. Przed ostatnim gwizdkiem arbitra do siatki zdążył trafić jeszcze Daniel Becker, ustalając rezultat na 3:0 dla Mirska i tym sposobem niespodzianka stała się faktem! Chociaż STK GKS nie ma ogólnie szczęścia do ekipy z Mirska – obydwa mecze między tymi drużynami w poprzednim sezonie zakończyły się zwycięstwami Włókniarza 2:1.
Więcej niespodzianek w IV Lidze nie było, ale za to było kolejne listopadowe zwycięstwo Strzegomia. Zero-jedynkowo gra AKS w listopadzie – trzy jego mecze zakończyły się wygranymi 1:0, a starcie w Ząbkowicach Śląskich wygenerowało bezbramkowy remis. Tym razem ekipa trenera Krzyżanowskiego zmierzyła się z Trzebnicą, popadającą ostatnio w swoich wynikach w skrajności. Oba zespoły stworzyły dość wyrównane zawody, a na bramkę kibice musieli poczekać aż do 86. minuty, gdy dośrodkowanie z rzutu rożnego skutecznie wykończył Wojciech Durajczyk, ustalając wynik spotkania na 1:0. Czwarte z rzędu zwycięstwo AKSu pozwoliło na przeniesienie się w okolice środka tabeli, z dość bezpieczną przewagą nad strefą barażową. Warto też zaznaczyć, że był to czwarty z rzędu mecz Strzegomia bez straconego gola i obecnie AKS może się pochwalić trzecią najszczelniejszą defensywą w lidze.
Nie można pominąć też wyniku meczu Kowar z Bielawą, ponieważ dzięki wygranej pierwszej z wymienionych drużyn mamy niby zmianę na fotelu lidera. „Niby”, ponieważ choć Olimpia obecnie jest na pierwszym miejscu, to trzeba pamiętać, że Wielka Lipa ma jeden mecz zaległy do rozegrania (z Pogonią Oleśnica). 21 listopada Kowary na swoim boisku podejmowały niżej notowaną Bielawiankę, choć z tym podejmowaniem to nie było tak łatwo, ponieważ wystąpiły problemy z odpowiednim przygotowaniem boiska, co było następstwem takiej a nie innej pogody. Najważniejszym momentem meczu była 22. minuta, gdy z rzutu rożnego dośrodkował Damian Chajewski, a Sebastian Szujewski skierował piłkę do siatki gości. Choć okazji nie brakowało (szczególnie w drugiej połowie ożywili się gracze gości), więcej goli już nie padło, do protokołu powędrowało zwycięstwo Kowar 1:0 i Olimpia na razie spoczęła na szczycie, ale jest o też zasługa pauzy reprezentacji Wielkiej Lipy.
Na zakończenie skrót meczu Zjednoczonych Żarów z Lotnikiem Jeżów Sudecki:
KLASA OKRĘGOWA
Zdecydowanie wydarzeniem minionego weekendu we wrocławskiej Klasie Okręgowej był pojedynek Łowęcic z Wołowem, czyli lidera z wiceliderem. Był to też pojedynek drużyny, która nie przegrała kolejnych dziesięciu spotkań z zespołem, który w czterech kolejnych potyczkach nie zdołał odnieść zwycięstwa, ale oba te ciągi zostały 22 listopada przerwane. Żadnej bramki nie zobaczyli kibice do przerwy, ale za to sporo działo się po zmianie stron, a zaczęło się od bramki Kamila Ramiączka dla MKP tuż po rozpoczęciu drugiej części meczu. Dwadzieścia pięć minut później było już 0:3, co było następstwem goli Ramiączka oraz Mateusza Rakowskiego. Kilka chwil później gospodarze musieli nie tylko gonić wynik, ale musieli robić to w dziewięciu, ponieważ czerwone kartki otrzymali Krzysztof Kotwicki oraz Patryk Banaszak. Pomimo problemów Zjednoczeni zdołali zdobyć bramkę (Kamil Martowicz), lecz po chwili trafienie Adriana Marcinkowskiego przywróciło ekipie z Wołowa trzybramkowe prowadzenie, a wynik na 2:4 ustalił Arkadiusz Markowski. Choć Łowęcice po raz drugi w sezonie nie zdobyły punktu, to i tak zostają na pierwszym miejscu, ale ich przewaga nad MKP wynosi już tylko jeden krok.
Nie tylko dwie wyżej wymienione drużyny liczą się w grze o tron. Cztery punkty za plecami lidera mamy Sadowice, które 21 listopada na swoim terenie walczyły z Wratislavią. Nie było żadnej niespodzianki, choć na bramkę wrocławianie zasłużyli, ponieważ kilka okazji dogodnych sobie stworzyli. Skuteczność jednak zdecydowanie była po stronie gospodarzy, którym już kwadrans po rozpoczęciu zawodów prowadzenie dał Mariusz Szpyra, a przed przerwą na 2:0 podwyższył Adam Ratajczak. Kropkę nad „i” w końcówce spotkania postawił Karol Janko, ustalając wynik na 3:0 i Orzeł, który wygrał po raz czwarty z rzędu, ma dokładnie tyle samo oczek co Strzelinianka. Kibice Strzelina też mieli w sobotę powody do radości, a to za sprawą rozstrzygnięcia meczu ich reprezentacji w Środzie Śląskiej, która tym spotkaniem zakończyła rundę jesienną (mecz z Mirkowem/Długołęką rozegrała 11 listopada). Choć wcześniej kotłowało się czasami pod bramkami, to najważniejsze wydarzenia tego spotkania nastąpiły w jego ostatnim kwadransie. Najpierw Krzysztof Rożek dał prowadzenie gospodarzom, ale goście grali do końca i Bartosz Korgul doprowadził do wyrównania, a w 90. minucie na 1:2 wynik ustalił Jakub Skorupski.
Dużo bramek padło w meczu na szczycie, dużo bramek padło też w meczu, który rok temu byłby zdecydowanym hitem wrocławskiej Okręgówki, lecz obecnie pojedynek przebiegał pod dyktando jednego z zespołów. Na boisko Goszcza przybyli w sobotę gracze z Łoziny, która zimę na pewno skończy w strefie spadkowej. Już chwilę po rozpoczęciu zawodów do siatki gości trafił Łukasz Nowak, ale kilkanaście minut później z rzutu karnego wyrównał Marcin Mróz. Do bramkę strzelił jeszcze tylko Miłosz Stępień, przekręcając licznik na 2:1, ale za to po przerwie... nie ma się co rozpisywać – Wiwa wygrała ostatecznie aż 8:1, a w sumie czterema trafieniami popisał się Łukasz Nowak i reprezentacja Goszcza do lidera traci tylko pięć oczek. KS natomiast legitymuje się obecnie najsłabszą defensywą w lidze, która pozwoliła strzelić sobie już 37 goli – dokładnie tyle, ile przez 34 pojedynki całej poprzedniej edycji rozgrywek.
Na koniec warto zaznaczyć, że strefa spadkowa na pewno nie zmieni swojego składu przed przerwą zimową – „Wrati”, Łozina i Burza już mają bezpieczny teren poza zasięgiem, natomiast GKS 11 listopada rozegrał awansem mecz ze Środą Śląską, więc nie ma szans na przeskoczenie Marcinkowic, Bumeranga lub Środy Śląskiej.
Marcin Zwierzyński
23-11-2015
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie