
Ogólnopolski Strajk Kobiet powołuje komitet "Legalna aborcja bez kompromisów". To dlatego, że jak mówią przedstawicielki organizacji, "dzisiejsze prawo proponuje upokorzenie, strach, wykluczenie". Przedstawicielką komitetu będzie oczywiście Marta Lempart.
Strajki kobiet były przedstawiane od wielu dni jako próba dania Kobietom wyboru czy musi rodzić uszkodzony płód lub dziecko będące konsekwencją gwałtu. Była też mowa o zagrożeniu życia. Te wszystkie postulaty były jak najbardziej zasadne by o nich rozmawiać, poddać pod publiczną dyskusję.
W wielu wpisach zamieszczanych w mediach społecznościowych kobiety mówią stanowczo, że nie chcą być zmuszane do rodzenia chorych dzieci. Czy jednak mają świadomość, jaki faktycznie jest główny postulat Strajku Kobiet?
Poniżej krótki felieton na ten temat.
Po pierwsze nie ma wątpliwości, że feministkom w stylu Marty Lempart chodzi o to aby wykorzystać antyrządowe nastroje środowisk lewicowych przeciwko rządowi. Dlatego protest nie jest wolny od podtekstów politycznych a aborcja jest tylko głównym pretekstem. Feministki nie walczą tylko w interesie kobiet bowiem z równą zajadłością walczą tak naprawdę z kobiecością, bo uważają, że kobiecość to słabość i czyni kobiety, czymś gorszym i narażonym na dyskryminację.Dlatego też walczą z macierzyństwem. Wywiad z Panią Lempart w którym szczere mówi o swoim stosunku do dzieci nie pozostawia zbyt wielu złudzeń. Woli zwierzęta. Jest to jednak jakieś dramatyczne nieporozumienie i przejaw kryzysu tożsamości feministek. Tak rozumiany Feminizm staje się w rzeczywistości bardzo antykobiecą ideologią i takiego też charakteru nabierają niektóre oblicza Strajku Kobiet, epatujące wulgaryzmem i agresją, które z kobiecością nie mają wiele wspólnego. Prawa kobiet od zawsze są tematem politycznym. Intensywność emocji politycznych towarzyszących postulatom feministycznym w ostatnich miesiącach jest z pewnością także wypadkową wyraźnego podwyższenia temperatury sporu politycznego w Polsce. Osobiście jednak nie mówiłbym o „prawach kobiet” ale o programie feministycznym, który z prawdziwym dobrem kobiet nie musi mieć wiele wspólnego. Szkoda, że feministki nie zwracają uwagi, że obecnie kobiety chcące poświęcać swój czas życiu rodzinnemu i wychowaniu dzieci są pozbawiane zabezpieczenia socjalnego. Nie rozumiem, z jakiego powodu zaangażowanie nauczycieli, pedagogów czy wychowawców jest traktowane przez państwo jako praca, a zaangażowanie matek w wychowanie własnych dzieci jako bezrobocie i „nicnierobienie” oraz patologia społeczna o określana mianem „dezaktywizacji zawodowej”. Niestety, kobietom uniemożliwia się dokonywanie w pełni wolnych wyborów co do kształtu swego zaangażowania życiowego, poddając je bezwzględnej presji ekonomicznej i kulturowej, wyrażającej się stygmatyzacją społeczną matek. I to powszechna aborcja ma być rozwiązaniem?
~Robert Kotecki
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Przeczytałam ten post choć bardzo tego żałuje. Pasma bzdur w jakich otacza się autor tego jakże „cudownego merytorycznie” artykułu sięgają dna. Warto było by przed zabraniem się do komentarza danych faktów zagłębić się ,zrobić reserach i przeczytać inne informacje niż te ,z propagandowych źródeł .Warto podkreślić ,że sam feminizm jest pojęciem ściśle zdefiniowanym i nie ma nic wspólnego z bzdurami wysnutymi w tym artykule. Pańskie stereotypy są co najmniej nie na poziomie. Dla oświecenia autora wyjaśnię - feminizm oznacza w swoim kluczowym punkcie dążenie do równości ,walkę z dyskryminacją. Feminizm jest właśnie tym ,czego autor tak usilnie stara się dowieźć w ruchu feministycznym - otóż feminizm oznacza WYBÓR ,nikt nikogo nie ogranicza, nie posądza, każdy człowiek ma własne sumienie wobec, którego powinien postępować. Nie uważam takiego miejsca za odpowiednie do ukazywania obraźliwych ,nie na miejscu ,nie zgodnych z prawdą poglądów. Autor artykułu na tak poważny temat powinien być obiektywny i pisać zgodnie z prawdą .Pańskie ,co usilnie pan podkreśla w artykule stanowisko jest dla mnie ,jak i dla wielu racjonalnie myślących kobiet krzywdzące .Powinniście dwa razy zastanowić się kogo stawiacie na takie stanowiska.
Po pierwsze mamy wolność słowa i swobodę wypowiedzi, co jak rozumiem zna Pani tylko z nazwy, bowiem jest Pani gotowa cenzurować tego typu wypowiedzi, domagając sie jednocześnie głowy autora. Taka filozofia Kalego. Czyli o protestach, bazgraniu na murach kościołów, niszczeniu pomników, przerywaniu nabożeństw możemy pisać wyłącznie dobrze. Jakakolwiek krytyka jest zabroniona? To o jaką wolność Pani walczy? O ograniczenia możliwości napisania krytycznego tekstu? Nie mówmy też o feminizmie w ogólnym znaczeniu tylko o pseudofeminizmie w wydaniu Marty Lempart