
Władysław Frasyniuk - były opozycjonista i legenda Solidarności został rano wyprowadzony w kajdankach ze swojego mieszkania we Wrocławiu. Doprowadzono go do prokuratury w Oleśnicy, gdzie postawiono mu zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy na służbie. Nie przyznał się do winy. Frasyniuka zatrzymano, bo wcześniej odmawiał stawienia się w prokuraturze.
Sprawa ma związek z blokadą miesięcznicy smoleńskiej w czerwcu 2017. Władysław Frasyniuk, wraz z grupą kilkudziesięciu osób, usiadł na chodniku przy Krakowskim Przedmieściu, obok trasy miesięcznicy. Ich obecność miała uniemożliwić przemarsz, co spowodowało interwencję policji. Umundurowani funkcjonariusze podnosili protestujących i wynosili ich poza teren obchodów miesięcznicy. Zatrzymany Frasyniuk próbował się wyrywać, co rzecznik prasowy stołecznej policji określił „naruszeniem nietykalności cielesnej policjanta". Tak samo sprawę zinterpretowała prokuratura, która taki zarzut postawiła byłemu działaczowi „Solidarności”.
Sposób doprowadzenia do prokuratury Władysława Frasyniuka skomentowali politycy.
- Zatrzymanie opozycjonistów o 6 nad ranem to kompromitacja rządu PiS. Wyprowadzenie o 6 nad ranem skutego w kajdanki bohatera walki o niepodległości to po prostu ponury żart historii – oceniła Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.
- Policja działała zgodnie z prawem, na zlecenie prokuratury. Zrobiła czynności, które w stosunku do każdego innego robi. Nie ma co oczekiwać, że Władysław Frasyniuk będzie wyjęty spod prawa. Wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, bez względu jakie życiorysy mamy – stwierdziła Beata Mazurek z PiS.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zadowolony i dumny z siebie ten pseudo opozycjonista.
Mnie też tak wzieli ale w gazetach o tym cisza.