
Kolejne patologie zarejestrowane ukrytymi kamerami przez dziennikarzy Uwagi! w firmie dostarczającej jaja m.in do wielkich sieci supermarketów. Wczoraj pokazaliśmy m.in., że naszych reporterów zatrudnionych w zakładzie „Oldar” nakłaniano do kupna podrabianej książeczki badań sanitarnych. Ujawniliśmy także, że pracownicy firmy godzinami fałszowali daty przydatności do spożycia tysięcy jaj. Inne patologie, które zaobserwowaliśmy, dotyczyły produkcji masy jajecznej, czyli jajek wybitych ze skorupy i pakowanych w plastikowe worki. Taką masę wykorzystują m.in. piekarnie, wytwórnie makaronu, czy cukiernie. Według naszego informatora, to właśnie masy jajecznej dotyczą największe nieprawidłowości na rynku. - Prowadziliśmy dystrybucję masy jajowej. Oferujemy piekarni za sześć złotych, załóżmy, masę jajową. A piekarnia mówi: „Sorry, ja tutaj mam po trzy złote masę jajową”. Bo piekarz porównywał to z jajkiem wybitym do wiadra. Razem, za przeproszeniem z gównem, ze skorupką, i tak dalej. Dla niego to też jest masa jajowa – mówi nasz informator.
Podczas pracy naszych reporterów w zakładzie, jajka wielokrotnie spadały
na podłogę. Stłuczki dokładnie zbierano i wrzucano do wiadra.
- Z tymi jajkami z wiadra, to co się dzieje? – pyta nasz reporter pracowników.
- Wiadro na razie zostaje do drugiej zmiany.
- Co się z tym później dzieje, jak będziemy mieli zmianę drugą? – docieka dziennikarz.
- To wtedy się wynosi – słyszy w odpowiedz: - Na sam koniec, do magazynu na masę.
To, co zarejestrowaliśmy na ukrytych kamerach, potwierdza nasz informator.
- Mają zwroty, przetwarzają to we własnej przetwórni, robią masę. I fajnie to sobie hula.
Nasi reporterzy byli świadkami tego, jak do masy jajecznej trafiały
wszystkie odpady z różnych etapów produkcji m.in. jaja popsute i zebrane
z podłogi.
- Co to tak śmierdzi? – pyta reporter.
- Zwroty – słyszy w odpowiedzi.
- Ale śmierdzi! – mówi dziennikarz Uwagi.
- Daj spokój, latem zobaczysz – oświadcza pracownik.
Najprawdopodobniej tony takiej masy trafiają rocznie do makaronów,
majonezów, ciast oraz tortów, pasztetów, lodów i innych produktów
spożywczych.
- To jest ewidentne oszustwo. Tutaj kwestia kosztów jest bardziej
priorytetowa niż kwestia zdrowia. Przede wszystkim może dojść do
zakażenia w rozwoju drobnoustrojów. Jeżeli taka masa zostanie spożyta,
to wywołuje to różnego rodzaju zaburzenia, chociażby salmonellę,
campylobacter, to druga bakteria jeszcze gorsza niż salmonella. A jeżeli
są to dość agresywne szczepy to może dojść do zgonu – tłumaczy dr
Małgorzata Korzeniowska, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu.
Czy szefowie „Oldaru” zdają sobie sprawę z zagrożeń, które stwarzają dla
zdrowia konsumentów? Zarejestrowany w przetwórni materiał filmowy
postanowiliśmy pokazać kierownictwu firmy.
- Nie mam kontaktu z panią prezes. Rozmawiałam z panią prawnik,
powiedziała, że może z państwem porozmawiać. Będę musiała prosić o
opuszczenie zakładu – usłyszeliśmy na miejscu od pracownicy. Druga
natomiast dodała: - Uważam, że to jest sabotaż!
Gdy opuszczaliśmy teren zakładu, wydawało się, że szefowie Oldaru zmienili jednak zdanie.
Na panią prezes firmy czekaliśmy trzy godziny, nie przyjechała. Zamiast
niej pojawiła się prawnik zakładu. Zastrzegając, że nie życzy sobie
rejestracji wypowiedzi, poinformowała nas, że „Oldar” odpowie na nasze
pytania najwcześniej za trzy dni. W tej sytuacji natychmiast
pojechaliśmy do powiatowej inspekcji weterynaryjnej, by ta zaczęła
działać.
- Nie wiem, co powiedzieć. Materiał jest szokujący. Nie będę szukał
usprawiedliwienia dla inspekcji. Nasze siły Inspektoratu to jest jedna
osoba do spraw higieny na terenie dwóch powiatów Pruszków i Grodzisk.
Jeśli chodzi o uprzedzanie kontroli, to dla mnie to jest jakiś fenomen,
bo my o jedynych kontrolach o jakich uprzedzamy to kompleksowych. Bo to
jest zgodne z przepisami prawa – mówi Jakub Kubacki, Powiatowy Lekarz
Weterynarii w Pruszkowie i dodaje: - Na podstawie tego, co zobaczyliśmy,
działania zostaną podjęte natychmiast i najprawdopodobniej będą
skutkowały wstrzymaniem produkcji w tym zakładzie. Wielkie dzięki, że z
tym do nas przyjechaliście.
Bezpieczeństwo żywności w tym jaj kontroluje także inspekcja sanitarna.
Aby wykazać omijanie jej wymogów, poszliśmy za radą kierowniczki z firmy
Oldar. Kupując w Internecie fałszywą książeczkę wymaganych badań
poprosiliśmy, by sprzedawca wypisał dokument na nazwisko szefa
Inspekcji.
- Będzie to dowód w sprawie – zapewnił nas Marek Posobkiewicz, Główny Inspektor Sanitarny.
Powiatowy Lekarz Weterynarii, Jakub Kubacki, osobiście dostarczył do
zakładu - decyzję administracyjną o zakazie wprowadzania do obrotu,
wszelkich produktów Oldaru. Dodatkowo zawiadomił prokuraturę o
możliwości popełnienia przestępstwa przez fermę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie